Życie potrafi zaskakiwać i przekonali się o tym mieszkańcy Starachowic. Dla niezorientowanych – wczoraj mieliśmy do czynienia z sarną i co warte podkreślenia, długo nikt nie potrafił pomóc zwierzęciu.
Wystraszona sarna
Zacznijmy może od bezpieczeństwa – mieszkańcy mieli prawo się obawiać, ale uczciwie trzeba przyznać, że zwierzęciu towarzyszył strach. Ważne jest również to, że sarna trafiła do Ośrodka przy ulicy Staszica. Można też przypuszczać, że ta niespodziewana wizyta miała związek z ucieczką przed sforą dzikich psów. Ponadto trafienie do Ośrodka przy ulicy Staszica było sporym plusem – sarna znajdowała się na terenie, w przypadku którego zwierzę dało się kontrolować. Z drugiej strony problem należało jakoś rozwiązać.
Opiekunki z Ośrodka zdecydowały się powiadomić Straż Miejską. Niemniej jednak do popołudnia nikt się nie pojawił. Mogliśmy więc mówić o nierozwiązanej sprawie, która jest pod kontrolą. Co więcej, sytuacja zmieniła się dzięki przyrodnikowi i dyrektorowi weterynarii – zwierzę zostało uśpione, wywiezione do lasu i wypuszczone (oczywiście po wybudzeniu).
Można więc powiedzieć, że wszystko skończyło się szczęśliwie, ale czy tak musiało być? Co, jeśli w przyszłości będziemy mieć do czynienia z kolejną sarną?