W obliczu powodziowego kryzysu na południu Polski, strażacy z całego kraju zostali skierowani do działań pomocowych. Wśród nich znaleźli się również czterej strażacy z jednostki ratowniczo-gaśniczej ze Starachowic, którzy wyruszyli do Prudnika w nocy pomiędzy piątkiem a sobotą. Ich głównym zadaniem jest prace fizyczne związane z budową zapór poprzez układanie worków wypełnionych piaskiem, choć dowództwo na miejscu może przypisać im również inne zadania.
Łącznie, w ramach akcji ratunkowej, strażacy z siedmiu jednostek województwa świętokrzyskiego udali się na południe Polski, aby pomóc mieszkańcom dotkniętym kataklizmem.
Sytuacja w gminie Prudnik jest bardzo poważna. Grzegorz Zawiślak, burmistrz Prudnika, zwrócił się do mieszkańców z apelem o dobrowolną ewakuację oraz minimalizowanie zużycia wody i korzystanie tylko z oficjalnych numerów alarmowych. Komunikat ten został opublikowany w niedzielę 15 września na oficjalnych mediach społecznościowych miasta Prudnika.
Podkreślił, że sytuacja jest krytyczna i niektóre miejsca są już niedostępne. Mimo że poziom wód nocą wydawał się nieco obniżyć, to teraz sytuacja staje się coraz bardziej poważna. Obszary, które dotychczas były zabezpieczone, zaczynają być przerywane przez wodę. Jako dodatkowy problem Zawiślak wymienia pełne otwarcie spustu w Jarnołtówku. Choć woda jeszcze nie przelała się przez koronę tamy, jest już bardzo blisko tego.